Dziś przypada 78-rocznica odbicia z rąk gestapo Jana Bytnara „Rudego”. Akcję pod Arsenałem rozsławił w Kamieniach na szaniec Aleksander Kamiński, a nasi absolwenci przez niego opisani stali się bohaterami kolejnych pokoleń Polaków. O Kamieniach mówi się zresztą, że stały się kamieniem milowym naszej świadomości narodowej.
Arsenał był pierwszą akcją dywersyjną okupowanej Warszawy. Miesiąc przed aresztowaniem „Rudego” w ręce Niemców wpadł Jan Piekałkiewicz – Delegat Rządu RP na Kraj, a więc najważniejszy urzędnik cywilny Polskiego Państwa Podziemnego. Nie próbowano go uwolnić. Wydawało się to zbyt niebezpieczne zarówno dla potencjalnych uczestników, jak i dla warszawiaków (spodziewane represje). Wydanie zgody na odbicie Jana Bytnara można uważać za jakiś cud, a na pewno za dowód wyjątkowej determinacji jego przyjaciół, przede wszystkim Tadeusza Zawadzkiego „Zośki”. Akcja pod Arsenałem zawsze była przedstawiana jako dowód wyjątkowej, silnej, gotowej do poświęceń przyjaźni. „Rudy”, pomimo potwornego śledztwa, nie wydał kolegów, ci zaś nie pozostawili go samego.
Przez kilka dni po uwolnieniu „Rudy” przebywał w mieszkaniu swojego klasowego kolegi Jana Wuttke „Czarnego Jasia” (jego ojciec prof. Gustaw Wuttke był jedynym nauczycielem, który uczył w Batorym przez cały okres międzywojenny). Być może „Czarny Jaś” jest autorem wiersza Fiołki, w którym padają takie słowa:
Młodość, Wiosna, Słońce
Świt – Świtanie…
Serca zespolone w jeden zwarty krąg,
Prężą się ramiona –
Nogi krzepną w chód stalowy –
Myśli grzmią już nową,
piorunową mową…
za tyle cierpień – tyle mąk –
Na płaszczu przynieśli…
przynieśli blade i sine,
okrutnie zbolałe to ciało..,
ręce bezwładnie zwisały…
tylko oczy te smutne, marzące,
oczy te jedne radością gorzały:
Znów się udało! wierzył i wiedział!
– Popraw poduszkę – muchę zgoń z czoła,
– czekaj, powoli, całe ciało trochę boli –
– bili pałkami – aż trzasła na drzazgi,
– ale słów z piersi nie wydarli…
„Rudy” zmarł, ale jako człowiek wolny.
Tego samego dnia, 30 marca 1943 roku, w innym szpitalu odszedł Alek. Maciej Aleksy Dawidowski. Do dziś żyje pan Wacław Zawadowski, młodszy brat Andrzeja „Grubego”, klasowego kolegi „Rudego”, „Alka” i „Zośki”. To właśnie do mieszkania państwa Zawadowskich zaraz po akcji został zawieziony ciężko ranny „Alek”, młody Wacek był sam w domu. Co działo się dalej? Pan Wacław mówi o tym w krótkim opowiadaniu Buty. Zachęcam do lektury.
Warto dodać, że dwukrotnie udało się nam z przewodnikami szkolnymi odwiedzić pana Wacława. Nadal mieszka tam, gdzie podczas okupacji, a gościom pokazuje duży, drewniany stół, na którym widać ślady noży. To koledzy Andrzeja, „Zośka” i „Alek”. Mama ponoć bardzo się denerwowała…
Często mówi się, że pamięć jest naszym obowiązkiem. To prawda, ale może jeszcze bardziej przywilejem? Mamy to szczęście, że wspominając wielkich ludzi, mówimy o naszych starszych kolegach.
Marcin Miros Profesor Batorego